PORTRETY

Ewa Liebchen. Flet może wszystko

Ewa Liebceh - flet, fot. Ksawey Zamoyski

Grywa – solo, w duecie i innych zespołach, z taśmą i live electronics – klasykę współczesności: Briana Ferneyhougha, Bernharda Langa, Brunona Madernę, Doinę Rotaru, Salvatore Sciarrina, Toru Takemitsu. Regularnie wykonuje utwory polskich kompozytorów: Zofii Dowgiałło, Dobromiły Jaskot, Dominika Karskiego, Sławomira Kupczaka, Ryszarda Lubienieckiego, Marcina Stańczyka, Marty Śniady czy Artura Zagajewskiego. Ale też, dlaczego nie, aranżacje Kraftwerk. Wiele kompozycji powstało właśnie dla niej, a często też przy jej udziale. Można powiedzieć, że to, jak wygląda najnowsza, zwłaszcza polska, muzyka fletowa, zależy w dużej mierze właśnie od niej.

Zofia Dowgiałło, Spektr-ar, wyk. Zofia Dowgiałło – harfa, Ewa Liebchen – flet, Musica Polonica Nova 2018

Którędy do muzyki współczesnej?

Flecistka Ewa Liebchen ma klasyczne muzyczne wykształcenie. Naukę zaczynała od gry na fortepianie, a na flet przeniosła się jako nastolatka. Ukończyła Akademię Muzyczną w Bydgoszczy w klasie Jadwigi Kotnowskiej i Accademia Italiana del Flauto w klasie Raymonda Guiota.

Stopniowo – jak sama mówi – zupełnie naturalnie, już w średniej szkole w jej repertuarze zaczęły się pojawiać kompozycje z połowy XX wieku. Najpierw nie te najnowsze, ale fletowe „klasyki”: Tadeusza Szeligowskiego, Piotra Perkowskiego, André Joliveta. Nauczyciele Ewy Liebchen tak kształtowali jej program, że muzyka XX wieku nie była w nim „ciałem obcym”. Sama dzisiaj prowadzi kursy dla kompozytorów, ale także uczy w szkole muzycznej pierwszego stopnia. I wprowadza jako ćwiczenia to, co nazywamy „rozszerzonymi technikami” – jej uczniów nie dziwią multifony, flażolety, efekty perkusyjne czy szumy.

Z czasem, na studiach, to właśnie współczesna muzyka zaczęła zajmować pierwsze miejsce. Ewę Liebchen pociąga bardziej tworzenie tego, co tu i teraz, niż – nawet najciekawsze – interpretowanie tego, co przecież grali już wszyscy i wszyscy słyszeli. Woli obierać nowe ścieżki.

Pierwsza z nich doprowadziła ją do założenia z Karoliną Balińską duetu Flute o’clock. Zespół nie tylko występował, promując mało u nas znany repertuar, ale też nagrał album now (DUX 2010), nominowany w 2011 do nagrody Fryderyk. Na płycie znalazły się między innymi utwory kompozytorów kręgu dalekowschodniego. Liebchen zwraca uwagę na inną rolę fletu w kulturze japońskiej niż zachodniej, jego metafizyczny wymiar i ogromną popularność. I tutaj też nie idzie utartymi szlakami – na płycie znajdziemy oczywiście Masque Toru Takemitsu, ale też zdecydowanie mniej znaną Synchronie Yoshihisy Taïry.

Muzyka kameralna długo była główną dziedziną aktywności flecistki. I chociaż Flute o’clock wciąż pracuje – obecnie współtworzy go Rafał Jędrzejewski, a okazjonalnie występował w nim też Rafał Żółkoś – to coraz większą częścią działalności Ewy Liebchen stała się praca solowa.

To nie są „efekty”

I w ramach Flute o’clock, i jako solistka, Ewa Liebchen chętnie współpracuje z kompozytorami. Jako właścicielka czterech fletów: basowego, altowego, grande i piccolo, będąca w stanie zagrać wszystko na każdym z nich, jest dla nich źródłem wiedzy i wymarzoną wykonawczynią. Nie boi się też wykraczania poza grę: teatralnych czy performatywnych akcji, wprowadzania śpiewu i innych dźwięków emitowanych bez użycia fletu ani nawet całkowitej dekonstrukcji instrumentu (jak w no more stories Wojtka Blecharza czy Hgrrrsht Dobromiły Jaskot). Prowadzi kursy z fletowych technik dla studentów, ale nawiązała też – można już chyba powiedzieć, że stałą – relację z kilkoma twórcami, przede wszystkim ze Sławomirem Kupczakiem i Dominikiem Karskim. Przekazując swoją wiedzę, zwraca uwagę na to, że wszelkie dźwięki, które da się wykonać za pomocą fletu (bo już nie koniecznie na nim) są dla niego naturalne, nie warto ich dzielić ich na „normalne” i „rozszerzone”:

Flet rozwijał się linearnie. To [rozszerzone techniki – D.M.] nie jest coś, co zostało nagle implementowane i funkcjonuje jako obcy twór, obce ciało, nowa muzyka. Jeżeli ktoś sięgnął po Varèse’a czy Joliveta (który kochał flet i pisał mnóstwo na flet), to te techniki już się pomału tam pojawiały.

— Ewa Liebchen

Wykonawczyni jako współtwórczyni

Flecistka ceni sobie nie tylko możliwość wpływania na kształt utworów, ale też to, że – jako pierwsza wykonawczyni – wprowadza je w życie koncertowe:

To, że wychodzę na scenę i jako pierwsza nadaję partyturze ostateczny kształt, i on zawsze już taki zostanie, jest ogromnie przyjemne. To jedna z tych rzeczy, która mnie najbardziej w pracy z kompozytorami pociąga. W ogóle się tego nie boję. Jesteśmy partnerami – mimo że praca z różnymi kompozytorami oczywiście różnie wygląda.

— Ewa Liebchen

Współpraca ze Sławomirem Kupczakiem zaowocowała udziałem Flute o’clock w nagraniu monograficznej płyty kompozytora Res Facta (DUX/Bôłt 2015, z tytułowym utworem i kompozycją Analogya 2 ), a później również powstaniem Halnego na elektronikę i improwizującą flecistkę. Ten ostatni to chyba najwyższy dowód zaufania, jaki może dać wykonawcy kompozytor. Ewa Liebchen otrzymała partię elektroniki i zwięzłą partyturę graficzną, wpływ na kształt brzmieniowy utworu miała więc ogromny, choć, jak sama podkreśla, sugestywna taśma podpowiada pewne rozwiązania. Efekt współpracy został doceniony – Halny otrzymał w 2019 roku rekomendację Międzynarodowej Trybuny Kompozytorów. Utwór znalazł się też na solowej płycie Ewy Liebchen – electric sheep.

Podobnie długotrwała relacja wiąże Liebchen z Dominikiem Karskim. I ona także przyniosła efekt w postaci monograficznego albumu. Na Glimmer (Bôłt 2016) znajdziemy utwory powstałe dla Flute o’clock, ale też wcześniejsze (dla zespołu ELISION). Dostaniemy tu właściwie cały obraz specyficznego, wynikającego niemal organicznie z możliwości fletu, indywidualnego stylu Karskiego (a szczególnie zainteresowanych procesem twórczym odsyłam do tekstu kompozytora: Insight: the hour of the flute. Physicallity, expressivity, and energy, którego nawet sam podtytuł dużo mówi o tym, jakie jest podejście Karskiego do tego instrumentu). Choć flety to cała rodzina instrumentów, a kompozytorzy coraz częściej sięgają zwłaszcza po niższe odmiany: altową czy basową (i, na co zwraca uwagę Ewa Liebchen – chyba boją się piccolo), to utwory na wspomnianej płycie dają też dowód na to, że flet jest w zasadzie jeden:

Osobiście lubię myśleć o wszystkich fletach jako o jednym instrumencie. Że one przechodzą jeden w drugi. Każdy wymaga trochę innej techniki gry, ma inne problemy – ale traktuję je jak jeden organizm. To jest wciąż flet.

— Ewa Liebchen
Okładka albumu Ewy Liebchen electric sheep, Bôłt 2018

Nieco inna jest solowa płyta wykonawczyni. Electric sheep (Bôłt 2018) ma za motto wiersz wytworzony przez sztuczną inteligencję na podstawie tytułowego sformułowania, zaczerpniętego z powieści Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? Philipa K. Dicka. Tematem albumu jest więc – coraz bardziej niejednoznaczna i stająca się coraz ważniejszym zagadnieniem współczesności – relacja między człowiekiem i maszyną. Stąd duży udział elektroniki, ale też mechaniczność w narracji niektórych utworów: zapętlenia, transowość. Szczególnie uderzająca okazała się dla mnie Composition aritmétique Artura Zagajewskiego, skomponowana specjalnie na electric sheep. Słyszałam wcześniej ten utwór w drugiej wersji – na elektronikę i klawesyn (w wykonaniu Gośki Isphroding) na Elementi7. RETRO w Akademii Muzycznej w Krakowie w 2019 roku. Jedynym efektem było wtedy absolutne znużenie. W kontekście całej płyty jednak mój odbiór utworu zupełnie się zmienił. Udział cielesnego, ludzkiego – choćby przez połączenie z oddechem, ale też nieco mniej precyzyjny atak dźwięku – fletu piccolo, a nie klawesynu, w którym droga od ciała wykonawczyni do brzmienia jest jednak znacznie dalsza, sprawia, że bardziej czytelna staje się przetworzona tu na muzykę relacja człowieka i maszyny.

Ewa Liebchen coraz częściej występuje solowo, ale współpraca była i jest jej żywiołem. Czy to w ramach duetu lub innych zespołów, czy z kompozytorami, czy kuratorami, czy wreszcie – przedstawicielami innych sztuk. Do takich interdyscyplinarnych projektów należy spektakl sound in motion, łączący muzykę japońską graną przez Flute o’clock i taniec Butō w wykonaniu Ruiego Ishihary. W projekcie VENTO natomiast do muzyki wykonywanej przez flecistkę stworzył animacje Ari Dykier. Działania łączące sztuki pozwalają Ewie Liebchen dotrzeć z muzyką współczesną do nieco innej niż zwykle publiczności – wykonywane są w galeriach, muzeach czy na festiwalach filmowych.

Ewa Liebchen – flet, Ari Dykier – animacje, VENTO, Live Cinema Festival 2018

Co teraz?

Po poprzednich płytach ta, nad którą teraz pracuje Ewa Liebchen, w pierwszym momencie może zaskoczyć – wyjątkowo znajdziemy na niej tylko utwory kompozytora, który już nie żyje, Henryka Mikołaja Góreckiego (inna sprawa, że chyba dla nikogo pierwszym skojarzeniem z Góreckim nie są utwory fletowe). Jest w tym wyborze jednak konsekwencja: muzyka autora Małego requiem dla pewnej polki to klasyka XX wieku, a utwory z fletami, zwłaszcza późne, mają w sobie powtarzalność, która cechuje też wiele kompozycji już wcześniej wykonywanych przez Liebchen. Niosą one też w sobie ciężar emocjonalny, który nie jest obcy jej dotychczasowym wyborom artystycznym. Towarzyszyć flecistce będą Barbara Kinga Majewska, Emilia Sitarz i Hubert Zemler. Mamy na co czekać. I jestem przekonana, że to nie ostatni projekt Ewy Liebchen, którego losy warto śledzić.

***

W powstaniu tego nowego albumu możecie mieć swój udział! Na jego nagranie prowadzona jest teraz zrzutka: https://zrzutka.pl/htdmhj.

Ewa Liebchen - flet, fot. Ksawey Zamoyski
Ewa Liebchen, fot. Ksawey Zamoyski

Fotografia Ewy Liebchen na górze tekstu również autorstwa Ksawerego Zamoyskiego.

Źródła:

  1. Kanały i profile:
  2. Ewa Liebchen [http://www.warszawska-jesien.art.pl/wj2012/program/wykonawcy/268228032, dostęp: 12.05.2020]
  3. Odcinek programu Scena klasyczna, której bohaterką jest Ewa Liebchen, TVP Kultura, 2019 [https://vod.tvp.pl/video/scena-klasyczna,ewa-liebchen,45008091, dostęp: 12.05.2020]
  4. Wolny związek flecistek, rozmowa Bronisława Tumiłowicza z Karoliną Balińską i Ewą Liebchen, „Tygodnik Przegląd” [https://www.tygodnikprzeglad.pl/wolny-zwiazek-flecistek/, dostęp: 12.05.2020].
  5. Odcinek audycji Płytomania (prowadzący Jacek Hawryluk), Krafwerk i inni u Ewy Liebchen, Program 2 Polskiego Radia, 25.11.2018 [https://www.polskieradio.pl/8/651/Artykul/2220007,Kraftwerk-i-inni-u-Ewy-Liebchen, dostęp: 12.05.2020].
  6. Dominik Karski, Insight: the hour of the flute. Physicallity, expressivity, and energy, „Resonate Magazine”, 21.09.2016 [https://www.australianmusiccentre.com.au/article/insight-the-hour-of-the-flute?utm_content=buffer1f6bf&utm_medium=social&utm_source=facebook.com&utm_campaign=buffer&fbclid
    =IwAR36mWxQoPiWBJR20gvZJFDwaYZIc7w-vCbfX2hdzlpcdevXHFat4rFP-Os, dostęp: 12.05.2020].
  7. Rozmowa Dominiki Micał z Ewą Liebchen, 14.05.2020.