BEZ ZOBOWIĄZAŃ

Zanim święta

wieniec_adwentowy

Listopad straszy nagimi gałęźmi i przytłacza długimi zmierzchami (ale w Krakowie spadł pierwszy śnieg!). Jeśli nie dysponujemy kominkiem i wolnym czasem, może być nam coraz tęskniej albo do wiosny, albo chociaż do świąt Bożego Narodzenia. Producenci wszystkich rzeczy zdatnych na prezenty już wypuścili te krótsze i te dłuższe reklamy, powoli zaczynają nas otaczać światełka, ostrokrzew, gałęzie choiny i dźwięki dzwoneczków. Cieszą albo denerwują okołoświąteczne piosenki. Ale zanim Boże Narodzenie, to przecież jeszcze adwent. A zanim adwent? Andrzejki i nieco zapomniane katarzynki. Czego – kalendarzowo – słuchać końcem listopada?

Może – na początek – kilku scen wróżenia i przepowiadania przyszłości (zostawmy tymczasem wyrocznie, klątwy, wszelkich magów i czarodziejki)?

Stanisław Moniuszko, Straszny dwór

Co prawda Hanna i Jadwiga nie wróżą sobie w andrzejki, a w sylwestrową noc – na nadchodzący rok, ale nie ma chyba w polskiej muzyce drugiej tak emblematycznej sceny przepowiadania przyszłości. Dziewczęta leją wosk i próbują zgadnąć, kto przypadnie im za męża. Choć, powiedziałabym, bardziej nadinterpretują, same sobie wymyślają, co tam się ukazało,  wyrażają własne pragnienia, zrzucając je na los. Żeby pognębić fircykowatego Damazego, a dodać zakusom na Stefana i Zbigniewa pozorów wyroku przeznaczenia. Ale to przede wszystkim zabawa w dziewczęcym gronie (z towarzystwem nachalnego Damazego, cóż).

Wykonanie z Teatru Wielkiego Opery Narodowej (dyr. Andriy Yurkevych, reż David Pountney, 2015, początek drugiego aktu: 41:46) dostępne tutaj.

Dmitrij Szostakowicz, Nos

Trudno znaleźć bardziej surrealistyczną i zwariowaną operę, niż Nos Szostakowicza na podstawie opowiadania Mikołaja Gogola (nawet Miłość do trzech pomarańczy Sergieja Prokofiewa się chowa). Przy stepującym nosie awansującym w służbach mundurowych oraz dramatycznej niemożności przyprawienia go z powrotem do twarzy właściciela nawet po przywróceniu do normalnych rozmiarów (Cyrano de Bergerac mógłby poprosić o radę), wróżenie z kart wydaje się absolutnie normalne i rozsądne. A kto komu wróży? Panna Podtoczyna samej sobie. Matka bardzo chciałaby wydać ją za właściciela tytułowego nosa, Kowalowa. Nijak jednak karty nie chcą przepowiedzieć dziewczynie Kowalowa za męża, choćby nie wiem, jak rodzicielka starała się to wmówić.

Dmitrij Szostakowicz, Nos, Moskiewska Opera Kameralna, dyr. Giennadij Rożdiestwienski, reż. Boris Pokrovsky, 1979, od 1:21:58.

Richard Strauss, Arabella

Równie niespokojna o zamążpójście swojej córki jest hrabina Adelaide z Arabelli Straussa. Jej nieszczęścia spowodowane są kartami, w które ogromne sumy przegrywa jej mąż. Ale to właśnie karty przynoszą w pierwszej scenie opery nadzieję. Hrabinie wywróżony jest wielki spadek, choć, może nieco bardziej rozsądnie, liczy raczej na zapewnienie sobie dobrobytu za sprawą wydania bogato za mąż Arabelli. Wróżby wprowadzają też jednak niepokój: mówią, że na drodze do szczęścia starszej córki (czy raczej jej matki, któż to na samym początku opery wie, czego chce tytułowa postać?) stanie młodsza siostra Zdenka…

Wykonanie z Glyndebourne (dyr. Bernard Haitink reż. John Vernon, 1984, od początku) dostępne tutaj.

Georges Bizet, Carmen

Znacznie słynniejsza bohaterka również wróżyła sobie z kart – nie było to jednak nic zabawnego, nic, co prowadziłoby do szczęśliwego zakończenia. Frasquita i Mercédès w kartach widziały przyszłych zalotników, miłość i pieniądze. Ilekroć jednak układała karty Carmen, te przepowiadały dla niej i Joségo złe zakończenie. To jednak nie wina kart, one tylko wiedzą to, co wie i sama kobieta – że jest przeklęta, jej los już się zadecydował:

Jeśli masz umrzeć,
jeśli słowo straszne
zostało zapisane przez Przeznaczenie,
zaczynaj dwadzieścia razy – bezlitosne karty
powtórzą: Śmierć!


— Henri Meilhac, Ludovic Halévy
Georges Bizet, Carmen, l’Opéra National de Paris, dyr. Frédéric Chaslin, reż. Alfredo Arias, 1997, od: 1:41:10.

Mimo jednak, że imieniny Andrzeja wypadają dopiero jutro, to andrzejki rozumiane jako „ostatki” przed adwentem już za nami, bo adwent zaczyna się dziś. Może warto jednak poczekać z włączaniem kolęd, pastorałek i świątecznych piosenek (oraz, w miarę możliwości, omijać szerokim łukiem otwarte znów galerie handlowe) i spróbować sięgnąć do repertuaru na ten właśnie okres przeznaczonego? Co może się znaleźć w adwentowej playliście?

Rorate coeli desuper

Na początek najbardziej klasyczny z klasycznych – chorałowy introitus Spuśćcie rosę niebiosa, rozpoczynający pierwszą mszę poranną, a stanowiący także inspirację tak znanych polskich pieśni jak Spuście nam na ziemskie niwy czy Niebiosa rosę. Dzisiaj roraty kojarzą się wyłącznie z adwentem, ale kiedyś odprawiano je codziennie, a wykonywanie na niej śpiewów w Katedrze Wawelskiej było głównym obowiązkiem Kapeli Rorantystów.

Zdrowaś bądź Maryja

Choć niekiedy wykonywana też w okresie zwykłym, dawna pieśń Zdrowaś bądź Maryja – tłumaczenie łacińskiej Ave, Hierarchia, zrosła się najbardziej właśnie z okresem adwentu (zwłaszcza jego drugą częścią). Oprócz wersji tradycyjnej:

warto posłuchać też opracowania Henryka Mikołaja Góreckiego:

Zaproponowałabym jeszcze motet Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego – ale niestety nie znalazłam nagrania. Proszę sobie zebrać zespół (pięć osób, wszystko zgodnie z prawem), stanąć w odpowiednich odstępach i wykonać (opracowane nuty dostępne na przykład tutaj).

A posłuchać zawsze można dwóch mszy roratnych Gorczyckiego:

Ludowe pieśni adwentowe

Gdyby jednak Zdrowaś bądź Maryja było zbyt oczywiste, kilka lat temu Ania Broda, Adam Strug i inni artyści przygotowali pod egidą radiowej Dwójki koncert polskich ludowych pieśni adwentowych (z przewagą pieśni warmińskich). Wspaniały program, w którym muzyka łączy się ze świadectwami osób żyjących jeszcze tradycją. Pozycja obowiązkowa, do posłuchania na przykład w Ninatece.

Venez Divin Messie Gabriel’s Message

A dla tych, którzy już naprawdę, naprawdę nie mogą się doczekać (czyli dla mnie też) – dwie piosenki, które spopularyzowały się jako bożonarodzeniowe, choć są jeszcze zdecydowanie adwentowe: Venez Divin Messie (bardziej znane w angielskim tłumaczeniu O Come, Divine Messiah) oraz Gabriel’s Message. Ta ostatnia, na przykład w opracowaniu wykonywanym przez Stinga, wprowadzi nas w nastój zdecydowanie świąteczny.

***

Nawet jeśli nie uczestniczymy w życiu religijnym, a święta obchodzimy jako tradycję zeświecczoną, może rozsmakujemy się w adwentowym repertuarze? Tych kilka propozycji niech będzie zachętą do przeczesywania portali w poszukiwaniu dawnych motetów i mszy roratnych – starczy na wiele adwentów!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *